Recenzja: Lighthouse: The Dark Being – przygoda z 1996 roku!

Lighthouse: The Dark Being to gra przygodowa typu point’n’click, wyprodukowana i wydana 28 października 1996 roku przez studio Sierra On-Line. W momencie swojej premiery Lighthouse zyskało liczne przychylne głosy, osiągając w rankingach growych średnią ocen 71/100. Nic dziwnego, zwłaszcza że tytuł wzorowany był na szalenie popularnej wówczas grze Myst. Dziś, kiedy retrogranie staje się coraz popularniejsze, postanowiliśmy sprawdzić, jak zestarzała się ta mocno doceniona niegdyś przygodówka i czy jest szansa, aby także gracze, którzy nigdy wcześniej w nią nie grali, mogli się w niej zakochać.

 

W produkcji wcielamy się w pisarza poszukującego weny i pomysłu na nową książkę. Nasz protagonista, poproszony przez sąsiada (doktora Kricka) opiekującego się okoliczną latarnią, ma zaopiekować się jego córką. Sam doktor bowiem ma wyjechać na kilka dni. Podczas przeglądana notatek lekarza dowiadujemy się o odkryciu świata równoległego, nazywanego Mrocznym Bytem, do którego porwano będącą pod naszą opieką Amandę. Wskakujemy więc do portalu, by uratować córkę sąsiada, w międzyczasie rozwiązując szereg zagadek i poznając nowy świat.

 

Brzmi ciekawie, prawda? Rzeczywiście, zarówno fabuła, jak i oprawa dźwiękowa nadają niepowtarzalnego klimatu tej produkcji. Całą historię poznajemy przez szereg zostawionych przez profesora notatek, które często ułatwiają rozwiązanie zagadek. Przyznam, że znalezienie każdej z nich było najciekawszym elementem, na który natrafiłem, i każdą z nich czytało mi się z wielką przyjemnością. Mroczny Byt to bardzo ciekawy świat, który aż chce się poznawać. Wracając do dźwięku, trzeba jednak zwrócić uwagę na jeden minus, jakim są głosy postaci. Są one nijakie i pozbawione emocji. Brakowało mi też opcji włączenia napisów, by czasami lepiej zrozumieć, o czym postaci mówią. Warto wspomnieć, że gra występuje jedynie w pełnej angielskiej wersji językowej.

Gameplay

Perspektywa gry jest pierwszoosobowa, jednak ruch jest statyczny. Gracz może się poruszać jedynie, klikając w strzałki na ekranie, które niestety często łatwo przegapić i trzeba się naszukać, by na nie najechać. Lepiej wypada ekwipunek, który mamy cały czas pod ręką, a nadmiar przedmiotów trzymamy w torbie, którą zabrało się jeszcze w domu głównego bohatera. Brakuje tu jednak opisu przedmiotów, co szczególnie w późniejszych etapach gry bardzo by się przydało, gdyż ich ilość bardzo szybko się namnaża i idzie się pogubić.

Pozostając przy ekwipunku, warto poświęcić kilka słów samym przedmiotom. Wiele z nich łatwo przegapić, chociażby małe śrubki lub kamienie. Gra z założenia jest trudna. 20 lat temu wymagania dotyczące tego typu gier były inne, jednak w dzisiejszych czasach przydałoby się chociaż delikatne podświetlenie przedmiotów, z którymi może zajść interakcja. Tym bardziej, że grafika się porządnie zestarzała i niektórych przedmiotów wręcz nie widać. Muszę też zostawić kilka cierpkich słów na temat niektórych zastosowań itemów. Może teraz zarzucę małym spoilerem, ale pochodzi on z pierwszej lokacji, więc myślę, że mi wybaczycie. Utknąłem w niej na 30 minut. Ostatecznie poddałem się i poszukałem w Internecie pomocy. Okazało się, że powinienem użyć kluczyków na aucie, które było ledwo widoczne, tymczasem ja ciągle szukałem innego sposobu. Ta lekcja nauczyła mnie jednego – w Lighthouse należy próbować wszystkich rozwiązań. Jeśli coś znajduje się daleko, ale myślisz, że przedmiot, który masz w ekwipunku może zostać tam wykorzystany – próbuj, powinno się udać.  Szkoda tylko, że często można przegapić jakieś rozwiązanie, bo na przykład gra nie załapie, że kliknąłem w dany obiekt, i nic się nie stało (ileż to miałem problemów w świątyni…).

Hmm, jakby to rozwiązać?

Skoro już jestem przy zagadkach… Często miałem z nimi problemy, ponieważ nie wiedziałem, że z danym przedmiotem można wchodzić w interakcję. Zdarzały się też sytuacje, kiedy musiałem się wysilić, aby rozwiązać zagadkę, nie dlatego że była trudna, ale dlatego że przegapiłem jakiś przedmiot, który bardzo by mi rozwiązanie łamigłówki ułatwił. O ile jednak to można zrozumieć i wrócić do tematu poziomu trudności, to brak oznaczenia przedmiotów, które można w jakiś sposób wykorzystać, jest według mnie dużym minusem Lighthouse. Podświetlane choćby spacją hinty, zrobiłyby dużo dobrego dla gry.

 

Niestety graficznie gra zestarzała się bardzo kiepsko. O ile same lokacje robią dobre wrażenie i można przymknąć oko na wszelkie piksele, to problem pojawia się, gdy mamy do czynienia z mniejszymi przedmiotami oraz czytaniem notatek. W przypadku tych pierwszych łatwo je przez to przegapić, w przypadku tych drugich czasami miałem problem z rozczytaniem niektórych wyrazów, ponieważ litery były zbyt rozmazane. Co ciekawe, gra nie ma opcji graficznych, a przynajmniej takowych nie zauważyłem.

Czasami zdarzały się problemy z rozczytaniem notatek.

Podsumowanie

Czytelnikowi może się wydawać, że tylko narzekam, ale przy tym wszystkim należy pamiętać, że produkcja ma już prawie 22 lata. Zarówno branża gier, jak i oczekiwania graczy mocno się przez ten czas zmieniły i nie można dziś krytykować twórców za rozwiązania, które wtedy doskonale się sprawdzały. Podsumowując: polecam tytuł wszystkim fanom starszych, klasycznych przygodówek point’n’click, którym nie przeszkadza gameplay, który jednak już się zastrzał, oraz tym, którzy narzekają, że w dzisiejszych przygodówkach wszystko jest za proste.

 

Co się jednak tyczy graczy, którzy z tego typu grami nie mieli wcześniej styczności? Wydaje mi się, że dla point’n’clickowych żółtodziobów nie będzie to tytuł, z którym będzie można poznawać się z przyjemnością. Będzie to bardziej okupione poszukiwaniami rozwiązania danej zagadki w Internecie i narzekaniem na archaiczność rozgrywki. Gracze przyzwyczajeni do takich produkcji przygodowych jak Life is Strange, Firewatch lub też wielu tytułów od Telltale Games mogą mieć trudności z odnalezieniem się w Lighthouse. Sam spędziłem w życiu wiele godzin, grając w przygodówki, jednak z tą wejść w przyjazne kontakty było nieco trudniej. 

 

Dziękujemy firmie GOG za dostarczenie klucza recenzenckiego.

 

 

 

 

Podziel się ze znajomymi: