Niejeden z użytkowników sieci bywa zaskoczony tym, że oto dostaje maila, w którym ktoś nieznajomy zwraca się do niego po imieniu – na przykład – panie Stanisławie. Niestety, rzadko kto powołuje się w tym momencie na ustawę o ochronie danych osobowych i nieliczni na to odpowiednio reagują. Skąd natomiast może nadawca maila znać nasze dane? Na ogół jest to bardzo proste i nierzadko winni są tu niektórzy właściciele portali mailowych, którzy nie zabezpieczają danych użytkowników wystarczająco. Po prostu opcja odzyskiwania haseł jest zbyt łatwa i nietrudna do pokonania.
Ale najpierw o podejrzanych mailach
Podejrzanych maili dostajemy coraz więcej, zwłaszcza kiedy nie jesteśmy osobą prywatną i kiedy na przykład prowadzimy firmę. Mimo to, bez względu na to na jak ważną pocztę czekamy, nie otwierajmy nigdy maili bez wpisanego tematu – to się zawsze opłaci. Stosunkowo łatwo jest rozpoznać maile z wirusami. Mogą w temacie mieć wpisane „hi” albo w załączniku zip i dodatkowo żadnej istotnej treści.
Niestety, wiele osób dało się nabrać na maile z dołączonymi rachunkami, na przykład za prąd. Całkiem niedawno na niektóre skrzynki przychodziły faktury graficznie niemal w stu procentach przypominające PGE i sygnowane PGE. Okazało się, że to oszuści znaleźli taki sposób zarobku. Część z użytkowników sieci otrzymywało mailowo fałszywe faktury za korzystanie ze stron erotycznych. Internauci na szczęście są coraz bardziej odporni na takie przesyłki.
Niby legalnie, ale…
Zagrożenia i uciążliwości związane z korzystaniem z internetu wiążą się nie tylko z działaniami nielegalnymi. Nierzadko bywamy zmęczeni nadmiarem ofert biznesowych – to że na niektóre skrzynki przychodzi ich czasem do stu dziennie nie jest już rzadkością. Tu – jeżeli nas to nie interesuje – lub jeśli mamy tego dosyć możemy skorzystać z opcji blokowania konkretnych adresów. Na ogół warto jest odrzucać oferty z dopiskiem (w temacie) „re”. Natomiast blokując zwracajmy uwagę, czy konkretny mail nie zawiera wirusa – takiego po prostu nie warto jest nawet otwierać, choć bez otwarcia blokada może być trudniejsza.
Wielu internautów podłożyło się pod działające legalnie (do pewnego momentu) portale udostępniające potrzebne formularze lub inne dokumenty urzędowe. Nie zwracali bowiem na dopisane bardzo małą czcionką zastrzeżenie, że jeśli internauta powinien zareagować odpowiedzią do upływu określonego terminy. Jeśli takiej odpowiedzi nie dawał to stawała się według tej „klauzuli” subskrybentem i musiał płacić niemałe pieniądze. W wypadku jednego z takich portali NSA wydał wyrok na korzyść internautów.
Jak zatem się zabezpieczać?
Przede wszystkim mieć na uwadze podane przykłady i mądrze wymyślać hasła dla swojej poczty, portali społecznościowych, czy choćby sklepów internetowych. Jednakowoż słowo „wymyślać” traci już rację bytu, bowiem o wiele lepszym wyjściem będzie korzystanie z generatora haseł, np. https://haslowygaslo.pl/.
Uwaga – artykuł sponsorowany. Tekst nie został przygotowany przez redakcję TechKiller.pl