W życiu gadżeciarza często bywa tak, że z wyczekiwaniem upatruje on każdej nowinki technologicznej. Zapomina jednak, że na rynku znajduje się wiele doskonałych produktów, które są równie dobre, co najnowsze urządzenia, a przy tym sporo tańsze. Osobiście bardzo przywiązuję się zarówno do myszy, jak i do klawiatur. Kiedy więc mój ostatni bezprzewodowy Genesis GV 44 zaczął wariować (problem z sensorem po dwóch latach), nadeszła wiekopomna chwila, czego rezultatem były cztery godziny poszukiwań myszy niedrogiej, ale wybornej. Wybór padł na Bloody V8M – mysz reklamowaną jako niesamowicie szybką, a przy tym kosztującą… około 70 złotych.
V8M jak metal. Heavy Metal
Nie tylko myszy z serii V od Bloody zasługują na pochwałę. Równie dobrze prezentuje się samo opakowanie. Jest solidne, a przedni panel otwieramy niczym książkę. Na pudełku króluje czerń i szarość przeplatana gdzieniegdzie czerwienią. Opakowanie informuje nas, że jest to mysz wyposażona w metalowe ślizgacze (o czym mówi litera M w nazwie). Kupić możemy także wersję bez M, dostaniemy wówczas ślizgacze teflonowe. Metalowe mają wytrzymać aż do 300 km. Bok pudełka dostarcza informacji, że jest to urządzenie z ośmioma przyciskami, oddychającym podświetleniem, wbudowaną pamięcią oraz trzema modułami działania lewego klawisza. Co to oznacza? O tym za chwilę.
Specyfikacja
Rodzaj sensora | Optyczny |
Model sensora | Holeless |
Czułość | 100-3200 DPI |
Akceleracja | 30 g |
Dedykowane oprogramowanie | tak |
Interfejs | USB |
Kabel | w oplocie, 1,8 m |
Waga (bez kabla) | 110 g |
Rozmiary | 120×50×30 mm |
Żywotność przełączników | 10 milionów kliknięć |
Profil | praworęczny |
Częstotliwość | 125-1000 Hz |
Czas zwłoki | 1 ms |
W kartonie prócz gryzonia dostaniemy dwie urocze nalepki-łapki, instrukcję obsługi oraz kartę w formie wizytówki, zachęcającą do pobrania dedykowanego myszy oprogramowania ze strony producenta. Bardzo spodobał mi się przewód, który mimo iż nieco zbyt twardy, to dostał ładny czerwono-czarny oplot, zakończony również czerwonym plastikiem pokrywającym wtyk USB. Kabel dostał też jeden rzep, co zawsze chwalę, gdyż pomaga to utrzymać porządek pod biurkiem. Spód urządzenia to cztery spore czerwone ślizgacze, wykonane z metalu. Boki myszy mają kilka wyżłobień, które mają podnosić pewność chwytu. Lewy bok to także dwa dodatkowe przyciski dalej/wróć, a grzbiet gryzonia, tuż pod scrollem prezentuje kolejne trzy przyciski. Pod nimi znajdziemy jeszcze logo Bloody, które niezależnie od podświetlenia zawsze pulsuje. Pulsuje również podświetlany pasek poniżej loga. To według mnie bardzo ładny element. Jedyne, co świeci światłem ciągłym, to scroll. Iluminacje możemy wybrać jedną z trzech: czerwoną, zieloną i chyba najbrzydszą – pomarańczową, choć docelowo na pudełku przypomina bardziej żółć. Materiał, z jakiego wykonano gryzonia, to bardzo matowy plastik, który mocno mi się spodobał. Elementy są świetnie spasowane, nic tu nie trzeszczy i nie lata.
Oprogramowanie i szum wokół zablokowanego Core
Bez oprogramowania niewiele z myszą zrobimy. Dodatkowe lewe klawisze działają tradycyjnie jako dalej/wstecz, ale mamy jeszcze trzy przyciski pod scrollem. Mysz ma fabrycznie uruchomiony program Core2 (więcej o programach nieco później), który zachowuje się w następujący sposób: znajdujące się na grzbiecie przyciski nie tylko zmieniają kolor podświetlenia, ale także zawiadują sposobem, w jaki działa lewy klawisz. Przycisk opatrzony cyfrą 1 (podświetlenie czerwone) sprawia, że LPM działa standardowo, to znaczy, że jedno kliknięcie jest… jednym kliknięciem. Przycisk środkowy N (barwa zielona) sprawia, że LPM zmienia się w dwuklik, a ostatni przycisk, z napisem 3 (podświetlenie pomarańczowe) pozwala na trójklik, przy jednokrotnym tylko użyciu LPM. Czy jest to przydatne? W zależności od tego, czego potrzebuje gracz, może i tak. Pamiętam jednak, że kiedyś miałam mysz, która przy scrollu umieszczony miała dodatkowy guziczek, odpowiedzialny właśnie za dwuklik. Niemal nigdy nie zdarzyło mi się go używać.
Na szczęście, gdy pobierzemy oprogramowanie do myszy (waży ono 27,6 MB) ze strony producenta, z V8M możemy już o wiele więcej wycisnąć. Producent postanowił podzielić aplikację na cztery poziomy użyteczności. Mamy więc odpowiednio moduł Core 1, Core 2, Core 3 oraz Core 4. I tu zaczyna się zgrzytanie zębami. Naturalnie najwięcej opcji oferuje moduł 3 i 4, lecz aby ich używać należy je… dodatkowo wykupić. Docelowo możemy skorzystać z triala, jednak wielu osobom (jak i mi) nie podoba się takie rozwiązanie. Budzi to wrażenie, że kupiliśmy produkt niepełny. Zanim jednak przejdziemy do różnic w modułach Core, trzeba wspomnieć, że program umożliwia ustawienie trzech poziomów natężenia światła oraz jego wyłączenie. Dużo ustawień (tu na szczęście darmowych) znajdziemy w zakładce Czułość. Dostosujemy profile DPI (można ustawić inne parametry dla osi X i Y), częstotliwość raportowania, skalibrujemy czujnik, a nawet dostosujemy wysokość LOD.
Wersje Core w Bloody V8M
Pora więc rzucić okiem, co oferują poszczególne moduły Core.
- Core1 (darmowy) – pozwoli na skonfigurowanie każdego przycisku i przypisanie mu funkcji dowolnego klawisza klawiatury, pozwoli także na zmianę każdego przycisku myszy z każdym innym, możemy także ustawić przycisk, aby odwrócił oś Y lub wyłączył działanie PPM. Core1 umożliwi także ustawienie przycisku, który będzie wykonywał zrzut ekranu, lub zadziała jako klawisz multimedialny. Możemy także przypisać makro, do 16 ruchów.
- Core2 (darmowy) – w tym trybie nie możemy dowolnie manipulować działaniem trzech przycisków znajdujących się na grzbiecie myszy. Jak pisałam wyżej, przycisk 1 odpowiada za strzał pojedynczy, przycisk N za serię podwójną, a przycisk 3 za serię potrójną. Core2 umożliwia także przypisanie któregoś z przycisków dalej/wstecz jako klawisza snajperskiego. Bardzo lubię, kiedy taka opcja jest zaimplementowana do myszek. Mierząc do kogoś z broni i trzymając klawisz snajperski, zmniejsza się DPI myszy (w Bloody ustawimy je na wartość od 50 do 800 DPI).
- Core3 (płatny) – dla gier RPG. Ten tryb pozwala nam dodatkowo na zapisanie i wczytanie plików makro, jak i dużo bardziej zaawansowane ustawienia makr. Możemy też użyć aż sześciu przycisków snajperskich, o różnych DPI. W Bloody V8M opcja ta się nie przyda – mysz ma zwyczajnie zbyt mało przycisków. Ale inne urządzenia producenta z tej opcji mogą z powodzeniem skorzystać. Core3 to jednak przede wszystkim moduł Headshot, do którego instrukcja obsługi wynosi aż 13 stron A4. Moduł ten pozwala na przypisanie ustawień każdej wykorzystywanej w danej grze broni. Pobawimy się więc odstępami strzałów w czasie, offsetem, wyregulujemy osie, zapętlimy wystrzały… Opcji jest naprawdę wiele.
- Core4 (płatny) – dla gier RPG/MMO. Core4 zabiera nam moduł Headshot na rzecz pisania plików combo. Pliki combo rejestrowane są w locie i mogą uwzględniać także opóźnienia między poleceniami. Rzecz docenią najbardziej zaawansowani gracze.
Ostatecznie muszę przyznać, że dwa pierwsze moduły w zupełności wystarczą graczowi, który nie uważa się za hardkorowca. Niewielu z nas będzie miało potrzebę odblokowywania kolejnych elementów, zwłaszcza że regularna cena odblokowania wynosi aż 30 dolarów. Przypomina to nieco dzisiejsze sprzedawanie gier, a potem wypuszczanie miliona DLC, bez których podstawowa gra niewiele zaoferuje. Na szczęście w Internecie można znaleźć sposoby, jak odblokować płatne moduły, nie dając za nie ani grosza.
Na polu bitwy
Bloody V8M jest dość dużą, a zwłaszcza szeroką myszą, jednak w pełni dogadała się z moją niewielką dłonią. Podoba mi się w niej symetria i to, że można chwycić ją pewnie palm gripem. Położenie palców to w jej przypadku 1+2+2. Zarówno kciuk, jak i mały palec wygodnie spoczywają sobie na bocznych podpórkach myszy. Niestety plastik dość mocno się brudzi, zwłaszcza kurzy. Program Enotus potwierdził częstotliwość 1000 Hz myszy, a jej prędkość wyliczył na 5,33 m/s. Dobrze też jest przyznać, że jitter nie występuje nawet przy największej rozdzielczości (3200). Na swojej stronie producent chwali się, że V8M ma niebywale szybki czas reakcji na kliknięcie wynoszący 1 ms. I to faktycznie czuć. Równie zadowalające są metalowe ślizgacze, które w połączeniu z najwyższą możliwą rozdzielczością, bardzo dobrze sprawują się przy rozdzielczościach HD. Ani razu podczas użytkowania gryzonia nie miałam problemu z sensorem, kursor nigdzie nie odpływał, LOD zachowuje się fantastycznie i muszę przyznać, że mam problem, aby faktycznie doczepić się do czegoś, pisząc o Bloody V8M.
Świetna jakość wykonania, duża ilość ustawień, dodatkowe klawisze, makra, kabel w oplocie, 3200 DPI i metalowe ślizgacze, a wszystko to za około 70 złotych. I choć mimo te że producent nie chwali się topowymi przełącznikami i sensorami, a także kosmicznie wysokim DPI, to mysz ta spełni oczekiwania wielu graczy. Jest precyzyjna, ładna i wygodna, a jedyne, co sprawia ból, to dodatkowe wykupywanie opcji. Podczas, gdy piszę tę recenzję, Core3 i Core4 można odblokować po promocyjnej cenie, wynoszącej 9 dolarów. Jeśli więc udałoby się nam kupić mysz i dokupić odblokowanie ustawień, to nawet za łączną kwotę 100 złotych, jest to niesamowicie mocny konkurent w tej półce cenowej. Szkoda tylko, że nie dostaliśmy większej możliwości zabawy podświetleniem, ale przecież nie o to głównie w gamingowych myszkach chodzi.