Recenzja Call of Duty: Black Ops III – przyszłość lepsza niż kiedykolwiek wcześniej

Czy Treyarch zdołało obronić nowe Call of Duty przed nazywaniem go „odgrzewanym co roku kotletem”? Z początku odpowiedzią każdego obeznanego z serią z pewnością, byłoby nie. W końcu znowu mamy tu kampanię osadzoną w przyszłości, wtórny multiplayer i znany tryb zombie. Okazuje się jednak, że twórcom do pozornie tych samych trzech części gry, w które graliśmy w zeszłym roku, udało się włożyć tyle nowego, że możemy się poczuć, jakby nie był to nasz kolejny raz z tym samym. Tegoroczne wydanie to jedna z najpełniejszych części gry od ostatnich lat. Z pewnością zabawi na co najmniej kilkanaście godzin nawet weteranów serii.

Kampania

Fabuła ponownie osadzona jest w przyszłości, jednak teraz zamiast egzoszkieletów do naszej dyspozycji oddano postać obdarowaną różnymi wszczepami – superżołnierza. Motyw znany już choćby z Deus Exa czy Cyberpunka, choć nadal niezmiennie pozwalający na łatwe wytłumaczenie pewnych nielogiczności w rozgrywce, wprowadzenie dodatkowych wątków  fabularnych czy – po prostu – wywołanie u gracza przyjemnego poczucia siły i siania zniszczenia.
Żołnierze są więc niemal nieśmiertelni, dysponują nadludzką siłą, hakują dotykiem, a wszystkie swoje umiejętności szlifują odbywając bezpieczne, wirtualne treningi. To, czego nie znaleźliśmy w poprzedniej części Black Ops to użycie tych rzeczy nie tylko do zwiększenia satysfakcji płynącej z rozgrywki, ale i do poruszenia ważnego tematu, jakim są konsekwencje takich działań.  Kiedy dołożymy do tego tajne, nieetyczne eksperymenty prowadzone przez CIA, świat zniszczony przez terroryzm z tak bardzo umocnioną osłoną powietrzną, że na teren wroga można dostać się tylko lądem (właśnie po to stworzono jednostki podobne naszemu bohaterowi) i jeszcze parę innych zamieszań w historii, o których nie będę już wspominał, aby nie psuć zabawy tym, którzy grę planują kupić, otrzymamy materiał na stworzenie świetnej, nieliniowej fabuły, ciągle trzymającej w napięciu. Czegoś, co spotkać można przykładowo w Spec Ops: The Line. Treyarch nie do końca się to udało. Całość została poprowadzona jak w przeciętnym filmie akcji. Fabuła z początku wydaje się skomplikowana, jednak po krótkim czasie wszystko znacząco się upraszcza. Właściwie nie ma mowy, by choć na chwilę pogubić się w tym, co dzieje się na ekranie. Postacie wiele razy po prostu przypominają nam o ważnych faktach i tłumaczą co trudniejsze zagadnienia. Nawet cutscenki, choć miłe dla oka i dobrze zrealizowane, nie były w stanie mnie zająć i w większości przypadków po prostu czekałem na ich koniec, aby wrócić do strzelaniny. Z uwagą i ciekawością oglądałem je właściwie tylko na początku i w finale opowieści.

Podsumowując, fabuła (przynajmniej w moim przypadku) nie porywa. Jest raczej tylko tłem, nie wywołuje zbyt wielu emocji i nie sprawia, że przywiązujemy się do bohaterów. Takie rozwiązanie może się oczywiście niektórym podobać, bo przecież w wielu filmach akcji jakakolwiek opowieść jest prowadzona tylko po to, żeby była, a i tak nikt nie zwraca na nią uwagi, bo skupia się na efektach czy scenach walki. W Black Ops spektakularnych wybuchów i zniszczeń nie brakuje, możemy go więc potraktować jako właśnie taki rodzaj sztuki.

Call of Duty®: Black Ops III_2

Jeśli do tej przeciętnej fabuły dodać jeszcze kulawą sztuczną inteligencję, która sprawia, że przeciwnicy często w ogóle nie chowają się przed pociskami i strzelają z celnością godną klonów ze Star Wars, to okazuje się, że właściwie nie warto grać w kampanię i lepiej od razu przejść do innych trybów. I tu właśnie pojawia się paradoks… Okazuje się bowiem, że wystarczy włączyć tryb co-op, by wszystkie wady gry przestały dokuczać. Wzorem World at War Treyarch pozwoliło nam grać ze znajomymi nie tylko w multiplayer czy w trybie zombie, ale również przejść wszystkie misje kampanii – i to w cztery osoby jednocześnie! Co prawda fabuła nie uwzględnia dodatkowych graczy i we wszystkich cutscenkach występuje tylko jeden z nich, ale nie przeszkadza to w świetnej zabawie. Twórcy zadbali o design poszczególnych poziomów. Teraz nie są to zamknięte pomieszczenia i korytarze. a nieco bardziej otwarte areny (dzięki temu również ruchy przeciwników nie są aż tak oskryptowane), z których każda oferuje kilka dróg przejścia. Powiększenie mapy, na której gramy, nie tylko daje nam poczucie wolności, ale również pozwala na odrobinę swobody. Nieważne, czy zdecydujemy się grać w dwie osoby na podzielonym ekranie czy w cztery, korzystając z internetu – nie będziemy się o siebie obijać, miejsca z pewnością nie zabraknie.
Mnogość dróg to również mnogość możliwości. Zorganizowany atak z jednym znajomym, idącym środkiem, drugim lewą, trzecim prawą stroną i czwartym w roli tylnego snajpera daje niemal tyle satysfakcji, ile synchroniczne zestrzeliwanie wroga w misjach skradankowych z poprzednich części serii. Dopiero wtedy można poczuć prawdziwą moc i niezniszczalność bohatera, o której tyle razy wspominają towarzyszące mu postacie.

Call of Duty®: Black Ops III_3

Zanim przejdę do podsumowania pozwolę sobie na małe wtrącenie, dla którego nie znalazłem miejsca wcześniej. Na myśli mam parę pomniejszych nowości, niby nieistotnych, ale jednak wartych wspomnienia. Tym bardziej, że dla samej gry to tylko dodatkowy plus.
Na początku gry możemy spersonalizować naszego bohatera – oprócz twarzy czy fryzury możemy wybrać nawet płeć, a także ubrać bohatera w odblokowywane przed każdą misją nowe ubranie i hełm. Choć tak naprawdę nie widzimy naszego bohatera przez dużą większość gry, taka mała rzecz może sprawić radość. A już na pewno nie zaszkodzi. Zupełnie jak znajdźki. Małe przedmioty pochowane po mapach  zwiedzanych przez gracza w miarę przechodzenia kampanii, które nie robią nic prócz stania na półce w naszej kryjówce i nagradzania gracza odrobiną punktów doświadczenia. Dobry patent na minimalne wydłużenie rozgrywki.
Skoro jesteśmy już przy safehousie, to o nim również warto wspomnieć. Oprócz swego rodzaju centrum odpraw, pełni funkcję przebieralni, półki na znalezione rzeczy, zbrojowni i miejsca, w którym rozwiniemy drzewko umiejętności. I o ile samemu drzewku nie mam nic do zarzucenia, bo działa i pozwala nam samodzielnie zdecydować o stylu gry, jaki wybierzemy, o tyle zbrojownia nie została do końca przemyślana. Również działa prawidłowo i oferuje dość sporo przyjemnych ulepszeń arsenału, ale co z tego, jeśli przed misją nie do końca wiemy, gdzie wyruszamy i z kim przyjdzie się nam zmierzyć. Nie wiadomo więc, czy wybrać porządny karabin snajperski, strzelbę czy szybkie SMG, ani jaki cyberrdzeń uzbroić. Na szczęście sytuację ratują przenośne zbrojownie rozsiane po arenach walki, nie cierpimy więc za bardzo, ale z pewnością prościej byłoby dać graczowi trochę więcej informacji wcześniej.

Z moją opinią na temat kampanii w nowym Black Ops miałem mały problem. Z jednej strony fabuła nieco marnuje potencjał i czasem po prostu przynudza, a w dialogach zdarzają się błędy i brak dopasowania. Z drugiej, porusza ciekawe tematy, oferuje parę nowości i miejscami nawet dziwi. Nie wspominałem o tym wcześniej, nie chcąc psuć niespodzianki, ale są chwile, w których dzieją się niesamowite rzeczy – akcje rodem z horrorów sci-fi, zaburzenia przestrzeni, a nawet chwilowe przeniesienie w realia tak oczekiwanej przez graczy II wojny światowej. Ciężko opisać to wszystko bez psucia efektu zaskoczenia, ale jest na co popatrzeć.
Ostateczne myślę, że jeśli nie macie znajomych, z którymi moglibyście pograć, zbyt dużej ilości wolnego czasu czy ochoty do postrzelania na luzie i bez stresu, to właśnie wspomniane niespodzianki są jedynym powodem, aby zabrać się za kampanię. To one i cała końcówka rozgrywki ratują tryb fabularny. Jeśli cała gra wyglądałaby tak, jak kilka ostatnich misji i sekwencja finałowa – byłoby świetnie. Jeśli jednak macie możliwość zagrania z przyjaciółmi, to nie warto się długo zastanawiać. Nawet, gdy nie jesteście zwolennikami trybów fabularnych w strzelankach, to gwarantuję, że razem będziecie się dobrze bawić.

1 2 3 4 5

Podziel się ze znajomymi: