WIEDŹMIN OPOWIADANIE – KREW I WINO
ALTERNATYWNE, DODATKOWE ZAKOŃCZENIE OPOWIEŚCI.
Inicjacja zakończenia następuje po uratowaniu Syanny amuletem we wstążce. Szansa inicjacji wynosi 50%
wynikająca z losowej motywacji antagonisty, innej za każdym uruchomieniem gry.
(Polecam czytać to opowiadanie z włączonym w tle motywem muzycznym)
Wstęp
Syanna drżała z przerażenia. Ręka Dettlaffa zaciskała się na jej nadgarstku coraz mocniej, przechylając ją samą w jego stronę.
Wampir wyciągnął drugą rękę pokazującą pazury i pchnął sparaliżowaną strachem dziewczynę w brzuch, pod żebra.
W ten stało się coś dziwnego, dookoła nagle pojawiły się dziwne zielono fioletowe kwiatki a Syanna, z głośnym sykiem i trzaskiem…
Znikła. Teleportowała się. – A jednak znowu dałem się okpić! – Wrzasnął coraz bardziej
rozchwiany emocjonalnie wampir – AAARGH! ZAPŁACI ZA TO! PRĘDZEJ CZY PÓŹNIEJ, ALE ZAPŁACI!
•
Wampir wykrzyczał gniew do księżyca. W oddali dało się usłyszeć jeszcze głośniejsze wycie pozostałych wampirów i więcej trzasków i buchających płomieni. Dettlaff zmieniwszy się w mgłę podleciał do stojącego w gotowości wiedźmina czekającego na ostateczne. Nic się jednak na stało.
– Nie wiem czy nie możesz, czy nie chcesz przyprowadzić mi dziewczyny – zaczął wampir zmieniając się w swoją materialną postać – ale to nie ma znaczenia. Jeśli nie ty, to wiem już kto inny mi to umożliwi! – Dokończył, pod koniec już krzycząc. Gdy tylko wypowiedział ostatnie słowa, zamienił się z powrotem w mgłę i powoli, plecami odleciał w stronię pałacu Beauclair. Pod pałacem jaśniały łuny pożarów i słychać było krzyki ofiar i potworów.
Regis pokręcił głową, złapał się za skroń. Geralt zrobił kilka kroków i wrócił – Nie dobrze Geralt – Co ty powiesz Regis? Niech sobie przypomnę, ale to chyba był twój pomysł żeby umożliwić im to spotkanie?! – powiedział wiedźmin podniesionym głosem. – Nie o to chodzi… – zaczął temat Regis, ale Geralt mu przerwał – oświeć mnie więc zatem, byle szybko, zanim Dettlaff i jego potwory wyrżną całe miasto. – Regis zasępił się, trzymając przy głowie rękę – Zastanów się, wiedźminie. Kto jeszcze ma dostęp do Syanny. Kto jeszcze może umożliwić Dettlaffowi kontakt z nią, i kto w końcu ma możliwość wyjaśnienia tego bałaganu. – Nastąpiła cisza. Wiedźmin i wampir popatrzeli na siebie, a przerażenie stopniowo malowało się na ich twarzach. W pędzie ruszyli do miasta wykrzykując w tym samym momencie – Henrietta!! – Wampir już zamienił się w mgłę.
•
W pałacu wrzało. Okrążone potworami oddziały straży starały się stawiać opór, ale nie mogły nic poradzić przeciw przerażającej sile przystosowanych do mordu potworów. Dettlaff sunął niczym wiatr uliczkami między domami, i w wąskich przejściach placów pałacowych, następnie po korytarzach jednego z najpiękniejszych pałaców w całym znanym świecie. Bordowo-czarna mgła z odgłosem głębokiego pomruku zaczęła plątać się po labiryncie korytarzy pałacowych, aż w końcu natrafił na królewską sypialnię. Przy łóżku siedziała skulona księżna, z przerażeniem obserwująca to co się działo. Przy niej stało dwóch gwardzistów i rycerz, którzy jak na komendę osłonili księżną tarczami i zbrojami, wystawiając na przód halabardy. Wampir zaśmiał się sucho, jak przez zamknięte usta, i zmaterializował do swojej postaci. Cała reszta zebranych w pokoju tylko westchnęła z przerażenia. – Gdzie jest dziewczyna?! – wycedził wampir wolno, i dobitnie. – MORDERCA! – krzyknęła księżna wskazując palcem na Dettlaffa. – Zabić go! – Jeden z gwardzistów ruszył kilka kroków i pchnął halabardą w wampira. Wampir znowu zamienił się w mgłę, a całe pomieszczenie wypełnił taki sam jak poprzednio tylko głośniejszy, suchy śmiech. Gwardzista cofnął się, drżał z przerażenia bardziej od innych. Przełknął ślinę i zdał sobie sprawę, że się zesikał. Wampir przybrał poprzednią postać. – Drugi raz powtarzać nie będę, mów! – Nastało milczenie, i bezruch, przerażające napięcie paraliżowało prawie wszystkie postacie w sypialni. Nagle do sali wpadł Regis, oknem. Geralt natomiast wpadł do pomieszczenia przez otwarte drzwi, oboje przygotowani na walkę stali, wiedźmin lekko dyszał. – Wiedźminie, miałeś go zabić! – krzyknęła księżna, ale bardziej przypominało to rozpacz niż typowy rozkaz. Dettlaff podniósł dłoń do góry, przerywając dyskusję. Cofnął się kilka kroków, i powoli, z narastającym napięciem pokazał kły i pazury – Dość już czekałem, gdzie ona jest?! – Zrobił kilka kroków, ale Regis doskoczył do niego i rzucił nim o kominek, aż tynk posypał się z sufitu. Księżna otworzyła szeroko oczy w zdumieniu, jeden z gwardzistów zdołał powiedzieć tylko „jeszcze jeden…” i zemdlał przed oczami księżnej. Dettlaff wstał, poprawił bark, spojrzał Regisowi w oczy, i rzucił się na niego. Wiedźmin zawahał się. Wiedział że los jest przesądzony, w Tesham Mutna, na otwartej przestrzeni, miał jakieś szanse, ale tutaj, w zamkniętym pomieszczeniu? W sypialni, która mimo że pałacowa, mogąca pomieścić kilkudziesięciu chłopa, nadal nie miała opcji ucieczki i zasłony? Regis I Dettlaff rzucali się nawzajem o ściany i atakowali za plecy, jeden z pozostałych gwardzistów przemógł wahanie, i zaatakował… Regisa. Wiedźmin rzucił się do walki, odbił halabardę, i modląc się żeby trafił w mniej znaczącą część ciała, ciął. Walka rozgorzała się na nowo. Księżna Anna Henrietta, zazwyczaj pewna siebie, teraz trzymała się filaru swojego książęcego łoża i patrzyła szerokimi oczami, pustym skołowaciałym wzrokiem, na to co właśnie się działo. Gdy Dettlaff, zdołał teleportować się za plecy Regisa, przebić go i odrzucił w kupę gruzy będącą pozostałościami po kominku, a Geralt broniąc się przed jednym z lojalnych rycerzy służb książęcych odepchnął go kopnięciem i za młynkował na Dettlaffa, pomieszczenie wypełnił krzyk. Krzyk łączący ze sobą mokry szloch i przerażenie – Dobrze! – krzyknęła księżna trzymając się oburącz drewnianego filaru swojego łóżka – Dobrze, zrobię to! Zrobię! Tylko przestań już zabijać!
Wiedźmin zawahał się, obejrzał się na księżną równie zdziwiony co wampir, odłożył miecz i pobiegł pomóc Regisowi wydostać się z gruzu. Dettlaff uspokoił się, powoli podszedł do księżnej, oddychającej coraz szybciej. Po kilku sekundach ciszy, hałas chaosu spowodowanego przez jego podwładnych ucichł. Pozostał tylko ogień pożarów.
•
Do pokoju dziecięcego, weszli kolejno księżna, dwóch wampirów, wiedźmin i najlojalniejszy rycerz. Księżna w ubrudzonej i podartej szacie, drżącymi rękami znalazła klucz, otworzyła szafę, wyciągnęła dziwną książkę i po otwarciu wymamrotała krótkie zaklęcie w dziwnym języku. Przez chwilę nic się nie działo, Dettlaff rozejrzał się dookoła, ale w jednej chwili na środek stołu aportowała się, rozwalając świeczniki i kubki… – Syanna… – Powiedział Dettlaff. Księżna próbując się uspokoić odparła – tak, zgodnie z prośbą. – Wampir zrobił kilka kroków ale Regis złapał go za ramię, spojrzał w oczy. – Nie, przyjacielu. – Chcę sprawiedliwości – powiedział Dettlaff powoli i dobitnie, patrząc na Syannę. – Chcesz zemsty, a to nie to samo. – Powiedział nagle Geralt stając obok Syanny, skołowaciałej, i rozglądającej się szybko na wszystkich ludzi dookoła. – Sprawiedliwość jest ślepa. – skończył rozmowę Dettlaff. Podszedł do Syanny, popatrzył na swoją rękę. – Przyjacielu… – zaczął Regis, ale Dettlaff patrzył się tylko w oczy Syanny. Ona gdy tylko to dostrzegła zamarła w bezruchu, przyśpieszyła oddech. – …wiem że jesteś wściekły, wzburzony, rozumiem to. Masz prawo czuć smutek i żal. Ale.. jeśli to ma w czymś pomóc, to wysłuchaj wszystkiego co Syanna ma do powiedzenia, najlepiej od początku, ze szczegółami, a potem zrobisz co uznasz za stosowne – skończył Regis opierając rękę o przyjaciela i patrząc kątem oka na Syannę i Geralta. – Już bez zabijania – dodał wiedźmin podchodząc z drugiej strony, blisko księżnej. – To się jeszcze zobaczy. – Zakończył tę rozmowę Dettlaff. Podszedł do Syanny i pomógł jej wstać. Następnie odwrócił się plecami do wszystkich, zaciskając zęby i powiedział – Mów. Przez chwilę, nikt inny już się nie odezwał.
•
Gdyby ktoś mógł w tamtej chwili podejść do okien pokoju dziecięcego w kompleksie pałacowym Beauclair, zobaczyłby jak potwory i ludzie przed nim wpatrują się w postać upadłej księżniczki, która odrzucona od wszystkich tytułów, wygnana i poniżona, jako początkowo bandytka, a potem herszt bandy starała się przetrwać. Opowiadała o klątwie, która zmieniła jej życie, o traktowaniu przez innych. O pierwszym spotkaniu i uczuciu do ukochanego wampira, które ją przerosło. Księżna słuchała tego wszystkiego z twarzą w dłoniach, rycerz pilnował drzwi, Wiedźmin i wampiry patrzyli na Syannę, wyczuwając zarówno jej tętno jak i wszelkie inne objawy wskazujące na możliwość kłamstwa. Dettlaff słuchał wszystkiego odwrócony twarzą do ściany. Syanna opowiadała dalej o błędach jakie popełniła, motywacjach jakimi się kierowała, i co z czego wynikało że doprowadziło to do tego miejsca.- Gdy skończyła, stanęła tak wpatrując się w plecy Dettlaffa. Ten, odwrócił się. Popatrzył jej w oczy pierwszy raz od początku jej opowieści. Wzburzony złapał ją i przystawił do ściany, pozostali się przestraszyli, ale wampir odpuścił. Wciąż trzymając na niej swoją wampirzą rękę, powoli i dobitnie, patrząc w oczy osobie, którą darzył najmocniejszym swoim uczuciem, zapytał – I nie mogłaś nigdy mi tego po prostu powiedzieć?! – Dettlaff krzyknął, chociaż teraz brzmiało to bardziej jak rozpacz, spuścił głowę, podszedł do okna, oparł się i framugę i stał.
Cisza, która nastała była jedną z najdłuższych jakie Geralt kiedykolwiek przeżył. Sam nie za bardzo miał co robić, stał więc tak, i czekał na możliwe reakcje. Regis podszedł do Dettlaffa, ale ten wstrzymał go, nadal opierając się o okno wycedził do księżnej – weź ją sobie. Księżna dobiegła do Syanny, objęła i przytuliła. Syanna również. Wampir natomiast, odwrócił się, wyprostował, i do splecionych sióstr powiedział ostatni raz – Oddasz mi coś innego. Coś co już masz, a czego się nie spodziewasz. – Przerwał, a siostry, Regis i Geralt popatrzyli po sobie niepewnie. – Wrócę tu za siedem lat, i sprawdzę, czy los był dla mnie łaskawy. Tylko nie zapomnijcie, i nie próbujcie mnie zabić. Ja będę o tym pamiętał. – tu, wampir niby mara, zniknął. Rozwiał się jak para. I mgła w którą się zamienił odleciała przez okno.
W ciszy która nastała, księżna patrzyła na swoją siostrę z coraz większym przerażeniem – Ty chyba… ty.. nie… ale nie… – Syanna tylko zamknęła oczy, objęła siostrę, milczała. – Wiedźminie – zaczęła księżna – wiesz że był taki moment, w którym chciałam cię… – Wiem. – skrócił wiedźmin odpowiadając na niedokończone pytanie. Księżna wtuliła się w mocniej do Syanny. – Ale dziękuję ci Geralt. Dziękuję i tak. I tobie też Regis – dokończyła księżna zanosząc się cichym płaczem. Regis ukłonił się, uśmiechnął na swoją modłę, i podszedł do wiedźmina obejmując go przyjaźnie. – I ja tobie dziękuję przyjacielu. Nawet nie wiesz jak bardzo. – Geralt zmieszany zdołał odpowiedzieć tylko krótkie – Nie ma za co, naprawdę
.
Napisał: Zdzichu Rączka
Epilog końcowy taki sam jak w przypadku zabicia Dettlaffa, tylko zamiast przy rozmowie z Syanną „Dettlaff nie żyje[…]”, jest „Dettlaff zna prawdę, ja siedzę w zamknięciu. Może byś już odpuścił?!” ,zamiast zabójca bestii z Beauclair, Damien mówi „Geralt z Rivii, obrońca Beauclair”. Dalej losowo siostry się mogą pogodzić albo Syanna zabija księżną, a Regis zostaje.