Test: mysz Rapoo VPRO V210 – miłość od pierwszego dotyku, ale czy to wystarczy?

Rapoo to firma z długą tradycją. Pojawiła się na rynku w 2002 roku i wciąż dostarcza konsumentom urządzeń peryferyjnych takich jak myszy oraz klawiatury, nie wyłączając z tego sprzętu bezprzewodowego. Jednym z produktów firmy, na które warto zwrócić uwagę jest chociażby mysz Rapoo T8 Touch Mouse – dotykowa mysz bezprzewodowa o rozdzielczości do 16 tysięcy DPI, korzystająca z łączności 5G. Jednak Rapoo to także seria VPRO, która dedykowana jest graczom. To właśnie z tej półki wywodzi się recenzowany dziś gryzoń Rapoo V210, który podobnie jak pozostałe urządzenia tej marki cechuje się niezwykłą ergonomią użytkowania.

V210 skromna acz piękna

Urządzenie przybywa do nas w ładnym, czarno-turkusowym opakowaniu i aby przyjrzeć się myszce, nie musimy go inwazyjnie otwierać. Wystarczy otworzyć przedni panel, a naszym oczom ukaże się V210 w pełnej okazałości. Zanim się jednak do niej dostaniemy, zwróćmy uwagę na to, czym chwali się producent na samym opakowaniu. Mamy więc informację, że mysz dysponuje wbudowaną pamięcią, precyzyjnym sensorem, możliwością dostosowania podświetlenia oraz przełączniki Omron, pozwalające na 20 milionów kliknięć. Nie ma tu więc zbytniego przechwalania się, sprawdźmy więc, czy z myszy uda się wycisnąć coś więcej.

 

Specyfikacja

 

Sensor optyczny, VPRO
DPI od 500 do 3000
Polling Rate do 1000 Hz
Liczba przycisków 5
Przyspieszenie 20G (1,5 m/s)
Podświetlenie LED RGB
Wbudowana pamięć tak
Pozłacany wtyk USB tak
Przewód w oplocie, 180 cm, zakończony pozłacanym wtykiem
Waga (bez kabla) 106 g
Wymiary 119 × 63 × 38 mm

Nie aksamit, a cieszy równie mocno

W kartonie prócz myszki i skróconej instrukcji obsługi nie dostaniemy niestety niczego więcej. Nie liczyłam wprawdzie na otwieracze do butelek czy obciążniki, bo nie jest to ta półka cenowa, jednak standardowa, mała naklejeczka z pewnością by mnie ucieszyła. Zwłaszcza, jeśli byłaby tego samego pięknego turkusowego koloru co pudełko. Spód gryzonia obdarowano czterema niemałymi, teflonowymi ślizgaczami, a przewód uraczono oplotem, chociaż nie należy on do najbardziej giętkich. Dobrze chociaż, że ma na sobie rzep pozwalający uporządkować bałagan w postaci plątaniny kabli pod biurkiem. Oba boki V210 pokryto gumowym materiałem, a plastik, który przeważa w budowie reszty myszy jest czymś, czego moje dłonie nigdy dotąd chyba nie zaznały. Jest lekko chropowaty, ale zarazem bardzo przyjemny w dotyku i świetnie sprawdza swoją funkcję, jaką jest zapewnienie pewności chwytu. Po lewej stronie znajdziemy dwa przycisku dalej/wstecz, a na grzbiecie króluje przycisk DPI. Rapoo zdecydował się umieścić podświetlane logo w miejscu dość standardowym, bo niemal u podstawy myszy. Świecą się tu również scroll oraz dwa boczne paski stykające się z podłożem. Mysz dostała jeszcze dwa dodatkowe świecidełka w miejscu, które kojarzą się z tylnymi światłami samochodu.

Rapoo V-Gaming Mouse Driver, czyli co potrafi dedykowane oprogramowanie

Myszka fabrycznie świeci kompozycją następujących po sobie barw z tęczowej palety, przy czym zmiany te nie są agresywne i kolejne kolory następują po sobie powoli. Lewe, boczne klawisze odpowiadają standardowo za obsługę chociażby przeglądarki internetowej (na znanej nam zasadzie dalej/wstecz), a przycisk DPI znajdujący się na grzbiecie, jak nie trudno się domyślić, zapętla nam pięć kolejnych rozdzielczości sensora. Dużo więcej zrobimy z oświetleniem oraz przyciskami, instalując ważący 8,65 MB program Rapoo V-Gaming Mouse Driver, dostępny na stronie producenta.

Zacznijmy więc od tego, co nasze oczy lubią najbardziej: od podświetlenia. Program, jak w przypadku większości myszy z podświetleniem LED, umożliwia nam kilka modułów iluminacji. Co jednak ciekawe, V210 dysponuje dodatkowo opcją, w której podświetlenie aktywowane jest jedynie, kiedy ruszamy urządzeniem. Do dyspozycji mamy więc wspomniane wcześniej, następujące po sobie zmienianie się barw, stałe podświetlenie w jednym kolorze, oddychanie oraz całkowite wygaszenie. Program umożliwia zapisanie do pięciu profili związanych z podświetleniem i innymi ustawieniami, co może się przydać, jeśli z urządzenia korzysta więcej osób, bądź w momencie, gdy chcemy, aby grając w inne tytuły, mysz świeciła innymi kolorami. Producent dał nam także możliwość dostosowania natężenia, z jakim świecą diody LED.

Tak wiele ustawień i wszystkie cieszą

Nie pożałowano także ustawień względem wszystkich klawiszy. Nie przypiszemy innej wartości jedynie przyciskowi DPI. Ustawienia pozostałych siedmiu (lewy, środkowy, prawy, dwa boczne oraz scroll up i scroll down) możemy dowolnie zmieniać, a nawet zablokować działanie danego przycisku. Każdemu więc można nadać funkcję innego przycisku myszy, klawisza z klawiatury lub przypisać makro. Przyciski mogą służyć też jako skróty zawiadujące multimediami. To, co jednak spodobało mi się chyba najbardziej, to fakt, że producent zadbał o przypisanie gotowych makr do wybranej liczby gier, którą prezentujemy poniżej. Szkoda tylko, że tytuły nie są aktualizowane.

W ustawieniach ogólnych myszy możemy dodatkowo pobawić się ustawieniem poziomu polling rate (125, 500 i 1000 Hz), wysokością położenia sensora, precyzją wskaźnika oraz ogólnymi funkcjami scrolla, takimi jak ilość przewiniętych jednorazowo wierszy. Samego DPI nie ustawimy z dokładnością do 1 punktu, lecz możemy wybrać pięć stałych rozdzielczości spośród ośmiu (500, 750, 1000, 1250, 1500, 1750, 2000 i 3000). Ciekawym zabiegiem jest zakładka Trophy, w której zdobywamy nagrody np. za wciśnięcie danej liczby konkretnego przycisku.

To, co spodobało mi się najbardziej w oprogramowaniu, to zdecydowanie predefiniowane ustawienia wielu tytułów gier. Grający w World of Tanks, Minecrafta lub CS:GO z pewnością ten zabieg docenią. Również pisanie własnych makr jest mocno rozbudowane. Przypiszemy wszystkie możliwe klawisze klawiatury i myszy, uwzględniając także zwłokę w czasie. Ustawienia możemy dodatkowo eksportować i importować.

 

Pracując z Rapoo V210

Pora sprawdzić, jak zachowuje się mysz dedykowana graczom w praktyce. Z pewnością jest to gryzoń, który bardzo dobrze leży w dłoni. Dopieszczona ergonomia, nad którą wciąż pracuje Rapoo jest tu faktycznie odczuwalna. Świetnych wrażeń dotykowych dostarcza też lekko chropowaty plastik na grzbiecie, który dodatkowo trudno się brudzi. Tak wiele dobrego nie mogę natomiast napisać o gumowych bokach, które choć równie dobrze spełniają funkcję pewnego chwytu, to niemiłosiernie szybko łapią brud zwłaszcza kurz przyczepia się i bez użycia wody go nie usuniemy. Scroll gryzonia działa dość głośno i słyszalne jest każde przewinięcie, ale nie mnie oceniać czy to dobrze, czy źle. Znam osoby, które to lubią. Ja jednak preferuję mniej słyszalne pokrętła. Przyciski główne, jak i boczne zachowują się dość cicho, w przeciwieństwie do wspomnianego już scrolla. Maksymalne DPI na poziomie 3000, wystarczy spokojnie na granie w rozdzielczościach HD, jednak płynny ruch myszy hamuje czasami oporny, twardy przewód, który (miejmy nadzieję) z czasem się wyrobi. Teflonowe ślizgacze to element, o którym niewiele można powiedzieć. Nie są to ani ceramiki ani też metale, więc osoby, które miały do czynienia z takimi właśnie ślizgaczami mogą poczuć różnicę na niekorzyść V210. Spasowanie elementów w Rapoo V210 jest poprawne. Nie natknęłam się na zadziory lub też na latające elementy. Niemniej są miejsca, którymi uchodzi światło LED-ów z wewnątrz urządzenia. Nie jest to jakieś nadmierne rozchodzenie się, ale w nocy zauważalne. V210 to mysz wąska, ale długa. Dłoń (zwłaszcza mniejsza) leży pewnie chwytem palm i cieszy mnie fakt dobrego położenia przycisków dalej/wstecz. Często miałam bowiem problemy z komfortowym ich dosięgnięciem. Jest to więc mysz zdecydowanie dla właścicieli mniejszych dłoni i choć jest zupełnie symetryczna, to dedykowana bardziej osobom praworęcznym, przez wzgląd na wspomniane wcześniej, boczne przyciski. Nieco gorzej od kwestii wizualnych wypadają jednak techniczne. Ani program Enotus, ani też VMouseBenchmark nie potwierdziły polling rate’u na poziomie 1000 Hz. Najwyższa wartość, jaką osiągnęła V210, to 500 Hz. Równie blado wypada gładkość ruchu, którą pierwsza aplikacja ocenia jako złą. Dobrze chociaż, że nawet najwyższe DPI nie skutkuje pojawieniem się niechcianego jitteru. 

 

Podsumowując, Rapoo VPRO V210 to mysz, którą możemy zdobyć już za około 100 złotych. Wśród innych gryzoni wyróżnia się materiałem, z którego została wykonana, wygodnym naprawdę ergonomicznym chwytem i bogatym programem, który zachwycił mnie wbudowanymi opcjami makro, dedykowanym wybranym grom komputerowym. Mimo iż gryzoń ten bardzo spodobał mi się także wizualnie (a uwierzcie, że mało która mysz mi się podoba), to design podobnie jak kwestia haptyki to nie wszystko. Pracując oraz grając myszą, czuć bliżej nieokreślony brak płynności ruchu (duży, negatywny wpływ ma tu twardy kabel). Sensor optyczny nie dysponuje również wyczekiwanymi przez gracza przez duże gie parametrami. LOD jest dość kiepski i mysz reaguje już na wysokości 4 mm, a polling rate okazuje się być o połowę niższy niż sugerowany. Czy jednak stanowczo odradziłabym zakupu tej myszy? Nie. Problem V210 polega na tym, że producent skupił się zbytnio na elementach takich jak design oraz ergonomia, a zaniedbał chociażby przewód oraz dedykowany sensor. Niestety za 100 złotych nie można mieć wszystkiego. Wiele urządzeń w tej cenie ma lepsze sensory, jednak nie są aż tak dopracowane pod kątem jakości elementów, a często nie oferują też makr i zabawy oświetleniem. Tak więc coś za coś. Musicie sami pobawić się urządzeniem, aby sprawdzić, czy spełnia wasze oczekiwania, bo co do wyglądu i wygody nie mam najmniejszych obaw.

Podziel się ze znajomymi: