Recenzja głośników Edifier R1600TIII, czyli świetny design i niezły dźwięk w przystępnej cenie

Lil Jon w amfiteatrze.

Edifier R1600TIII

Chwalę się koleżance:

— Mam nowe głośniki do testowania!
— Fajnie wyglądają! Co to za firma?
— Edifier.
— Eeee… to źle, że nie znam?

Edifier R1600TIII2

Zastanawiam się, dla kogo one są produkowane. Wyglądają, jakby świadomie zaprojektowane, z osiągniętym finalnym efektem po wielu dniach pracy. Z drugiej strony są raczej tanie (niecałe 400 zł) i wytwarzane by P.R.C. Próbuję na siłę pozbyć się myśli o tandecie współczesnych produktów konsumenckich używając solidnie podbudowanych argumentów, takich jak dobra jakość wykonania, nienaganny design, intuicyjna obsługa, przyzwoita funkcjonalność, niezły dźwięk. Jednak mit o „chińskości” wszystkiego jest nieugięty. Zarówno stereotypy, jak i mity pozwalają szybciej rozumieć świat, nie rozważać za każdym razem istoty bytu. Chińczyk to chińczyk, choćby najlepszy. Z takiej pozycji wyjściowej przyszło mi je oceniać.

Piszę to wszystko jak i dla objętości, tak i dla jasności. Dla zrozumienia czytelników, by znali sposób myślenia, krok po kroku, zmieniający się wraz z nastawaniem kolejnych faz testu. Począwszy od propozycji, otrzymania przesyłki i unboxingu, przez pierwsze odsłuchy po weryfikację wniosków końcowych.

Edifier R1600TIII

Warto nadmienić, że to moja pierwsza recenzja głośników. Sam dla siebie słuchałem niejednych, niemniej jednak bez notowania wrażeń. Raczej dla potrzeby wyboru jakiegoś sprzętu dla siebie, co skończyło się na podpiętym pod interfejs Lexicon Omega Strudio zestawie małego, chińskiego wzmacniacza Muse M20 Ex2 i kolumn podstawkowych Monitor Audio BR2. Do tegoż swobodnie odnosiłem się podczas odsłuchów, jak również miałem pod ręką malutkie, ucięte kiedyś przez jakiegoś desperata kolumienki z wieży Philipsa MCM390. 3 różne rozmiary, 3 różne klasy cenowe, 3 różne szkoły brzmienia. Z tego powodu próżno szukać bezpośrednich porównań zawartych w tym tekście.

Jak wiemy ustawienie kolumn to sprawa niebanalna. Pomijając już podstawy fizjologii i psychoakustyki, należy przede wszystkim pamiętać o ustawieniu kolumn względem ścian. Nie narażać słuchacza na bycie bombardowanym falami odbitymi od ścian bocznych, broniąc się już w zupełności przed niwelacją ciśnienia akustycznego wynikającego z niestosownego usytuowania głośników względem tylnej ściany, dając efekt „dziury” w pewnym zakresie pasma niskich częstotliwości.

Edifier R1600TIII3

Właściwie to cały powyższy akapit to farsa, bo moim wnioskiem po całym teście jest olanie tematu i postawienie kolumn tam, gdzie jest akurat wolne miejsce. Innymi słowy, gdy sprzęt poszedł na sesję fotograficzną, po czym wrócił zapakowany w karton i czekał na ponowne rozstawienie, byłem akurat zabiegany i po prostu wyjąłem go stawiając gdziekolwiek. Byle laptop zmieścił się pomiędzy, do którego zresztą podpiąłem Edifiery przez jacka do wyjścia słuchawkowego (Samsung R540), bez dodatkowych sprzętów. Usiadłem zaraz przy nich, mając głowę jakieś 70 cm od osi i okazało się, że teraz grają zupełnie zadowalająco. Trzeba było po prostu postawić je i usiąść przy nich. Po prostu słuchać muzyki. Wtedy ich wcześniejsze wady zaczęły zanikać, a muzyka stała się muzyką, a nie platformą testową. Pamiętajmy oczywiście o takich zupełnych podstawach, jak zachowanie lewego i prawego kanału (są opisane, poza tym potencjometry zazwyczaj są po prawej stronie) i zachowanie równej proporcji między rozstawieniem, a odległością od słuchacza.

Nie zadawałem już sobie więcej pytania o zamysł producenta, ani o filozoficzne zawiłości współczesnej gospodarki światowej. Wiem, że ten sprzęt jest dla prostego użytkownika, który tym nędznej jakości przewodem 2xRCA – mini-­jack (3,5 mm) po prostu podepnie go do swojego peceta i po prostu będzie słuchał muzyki. Kolumny dla zwykłego konsumenta, który chce wydać skromną kasę i dostać coś przyzwoitego, nie musząc stawać się specjalistą w danej dziedzinie. To dlatego podpięcie zestawu jest banalne. To dlatego otwory bass-­reflex są z przodu, by nie musieć przejmować się przysunięciem do ściany. Po prostu Plug and Play.

Z użytkowych wrażeń chciałem podzielić się jeszcze dwoma spostrzeżeniami. Na plus zaliczam możliwość podpięcia jednocześnie dwóch źródeł, na przykład komputera i telefonu. Wadą z kolei jest kulawy system regulacji głośności. W przypadku podpięcia sprzętu nie mającego możliwości regulacji natężenia, jakim na przykład jest odtwarzacz CD, już pierwsze „oczko” daje nam solidną dawkę SPL­u. O klimatycznych odsłuchach wieczorową porą można wtedy pomarzyć, będzie po prostu za głośno. Dlatego musiałem zrezygnować z testów na Marantzu CD­52MKII SE.

W doborze metodologii testów, kwestii wyboru materiału podczas odsłuchów kieruję się swoim widzi­mi­się. Jedynie rozpoczynam i kończę w określony sposób, od poniższej listy utworów:

­– Przemek Strączek Trio – Up To You,
– Chimaira – Severed,
– Hespèrion XXI – Ay, Que Me Abraso (Guaracha),
– Maria Pomianowska – Chopin w Arabii,
– Emiliana Torrini – To Be Free,
– King Crimson – 21st Century Schizoid Man (Live),
– Jakszyk, Fripp, Collins – A Scarity Of Miracles,
– Jan Garbarek & The Hilliard Ensamble – Parce Mihi Domine.

Generalnie Edifiery grają lekką „V-ką”. Niski bas i wysokie tony są delikatnie zaakcentowane. Te akcenty położone są jednak na skali częstotliwości bliżej skrajów, niż można by się tego spodziewać. Nie dudnią wysokim basem, ani nie kłują dźwiękiem trąbki. To nie taka „V-­ka”, proszę się nie bać. Są neutralne. Co to jednak znaczy oraz dlaczego nie nazywam tego naturalnością? By się tego dowiedzieć, proszę zapoznać się z poniższymi opisami poszczególnych zakresów oraz dokonać syntezy.

Bas jest, ale nie w nadmiarze. Nie zawsze. Niby jest go dużo, ale jakby czasem brakuje. Bo to wszystko zależy od tego, na jakich częstotliwościach w muzyce jest on skupiony. Najniższego w ogóle nie ma, bo kolumny są za małe, by go z siebie wydobyć. Chcesz, drogi czytelniku, słuchać poniżej 40 Hz w tej cenie? Załóż dobre słuchawki. Chcesz słuchać poniżej 60 Hz? Przestań słuchać muzyki, włącz syntezator. Powyżej będzie już słyszalnie w muzyce, a okolice 100 Hz będą czasami lekko dudnić, nie potrafiąc się opanować z ilością względem okolicznych częstotliwości. Z kolei wyższy bas jest nieznacznie wycofany, czego nie warto odrywać od charakteru brzmienia średnich tonów. Takie „odchudzenie” powoduje matowość, a przykładowo w muzyce rockowej i metalowej — brak odpowiedniego drive’u w gitarach. Można usłyszeć to m.in. w King Crimson – Elektrik oraz innych utworach, gdzie nie tylko uderzenie, ale odpowiednie wybrzmienie jest istotne. Z drugiej strony w nowych odmianach muzyki metalowej oraz hardcore’owej, ale także elektronicznej (tanecznej) można spotkać się z wykorzystywaniem nie tak jak kiedyś, pełnego dostępęgo przez instrumentarium pasma częstotliwości, lecz upodobania sobie ich konkretnych fragmentów, a w przypadku basu jest to wartość bliższa zeru niż tonom średnim. Stąd też Killswitch Engage – The End Of Hearache albo Lil Jon – Turn Down For What nie dały po sobie znać braku masy w dźwięku, bo same cechują się raczej plamami w całym dostępnym zakresie. Na koniec chciałem zwrócić jeszcze uwagę, że właśnie głównie w basie odczuwalna jest różnica (nie)zachowania odpowiedniej bliskości słuchacza od kolumn. Nie oddalając się dalej niż na metr, niwelujemy wspomnianą wcześniej „dziurę”. Dźwięk nabiera masy, a zmartwienie o odpowiednią reprodukcję starych nagrań rockowych znika.

Edifier R1600TIII4

O średnich tonach już co ­nieco odpowiedziałem powyżej. Cechują się, jak to w „V-­ce”, że trzeba chcieć, by zwrócić na nie szczególną uwagę. Nie są wycofane, nie są wybrakowane. Nie narzucają się jednak. Nie będę rozpisywał się o bliskości, intymności, ani wycofaniu, zawoalowaniu. Są gdzieś pomiędzy. Tak po środku. W jakości, której spodziewam się po produkcie tej klasy i tyle. Są takie, że jeśli znamy zespół i utwór, to wiemy jaki gra właśnie instrument. Jeśli jest to rzecz dla nas nowa, pomocą oczywiście nieopisaną będzie obycie w muzyce, znajomość stylów oraz towarzyszącym im instrumentarium itp. Bez tego możemy się jedynie domyślać. Dlatego nie nazywam dźwięku recenzowanych Edifierów naturalnym. Neutralnością z kolei jest odpowiedni balans tonalny. Mimo wzmiankowanego uwydatnienia skrajów zakresu, środka mnie nie brak. W kwestii wysokich tonów mam do przekazania tyle, że dają o sobie znać. Otwarty hi­-hat rzadko kiedy (względem mojego sprzętu) tak zauważanie zwracał na siebie uwagę. W niczym tym samym nie przeszkadzał, przypominając od czasu do czasu — Hej, ja tu jestem, nie zapominaj o mnie! Niestety ten najwyższy zakres nie jest wolny od wad. Można usłyszeć niepotrzebne szelesty, które wiem, że w innym zestawieniu potrafią brzmieć naturalnie, jak instrument.

Podsumowując całość dźwięku, jest on w miarę uniwersalny. Pasuje do większości gatunków muzycznych, z lekkim ostrzeżeniem z mojej strony w kierunku tych wymagających masy, dociążenia w średnich tonach. Poza tym w konotacji ze świetnym designem, zaskakującą jakością wykonania oraz niezbijającą z nóg ceną, R1600TIII są w mojej opinii produktem godnym rozważenia podczas zakupu/wymiany zestawu stereo do komputera.

 

Fot. Ewelina Dobrzyńska

Sprawdź, gdzie najtaniej kupisz Edifier R1600TIII.

Podziel się ze znajomymi: