Po niezbyt udanym Cities XXL i nie do końca spełniającym oczekiwania graczy SimCity, fani city-builderów mieli problem z otrzymywaniem nowych pozycji. Wielu z nich zagrywało się w dosyć wiekowe już SimCity 4 i nic nie zapowiadało, że ta sytuacja ulegnie zmianie. Tak się jednak może stać za sprawą najnowszej produkcji fińskiego zespołu, Colossal Order, który pod wydawnictwem Paradox Studios wydał swój najnowszy hit – Cities Skylines. Oczekiwania były spore, a Finowie postanowili zrobić grę, która połączy elementy wielu city-builderów tworząc tytuł doskonały. Chciano tytułu, który spowoduje, że wiecznie żywe SimCity 4 będzie mogło odejść na zasłużoną emeryturę. Czy tak się stało? Przekonajcie się czytając recenzję!
Słowem wstępu
Skylines jest grą, która te oczekiwania spełnia w pełni. Tytuł nie otrzymuje fal hejtów, jakie wylewano na wyżej wymienione produkcje, znajduje uznanie w oczach krytyków i przede wszystkim, społeczności. Sam muszę przyznać, że bawiłem się przy tej grze wyśmienicie i z pewnością wydanych pieniędzy nie żałuję. Na wstępie tego tekstu, muszę się przyznać, że wielkim fanem tego gatunku nie jestem. Niby lubiłem tworzenie miast, ale dopiero SimCity było dla mnie na tyle przystępne, że bawiłem się dłużej niż przez kilka godzin. Pomimo tego, jestem w pełni przekonany, że z tą produkcją przesiedzę mnóstwo czasu.
Cities jest bowiem grą, która łączy wszelkie pozytywne elementy z innych pozycji tego gatunku. Tytuł nie jest tak toporny jak Cities XL, a także nie jest tak prosty i ograniczony jak produkt Maxis. Jest to pozycja przystępna zarówno dla graczy, którzy nie są doświadczonymi burmistrzami, jak i dla osób, które w city-builderach przegrały tysiące godzin. Sam należę do tych pierwszych, chociaż mam wrażenie, że z czasem, dzięki tej produkcji będę powoli należeć do tych drugich.
Tworzenie miasta
Był sobie burmistrz, Glock się nazywał. Pewnego dnia postanowił, że zacznie budować miasta w nowo utworzonym państwie Cities Skylines. Rozpoczął od wybrania sobie odpowiedniego terenu i podłączenia swojego miasta do autostrady. Nowością dla niego był fakt, że musiał zadbać o doprowadzenie kanalizacji i prądu do budynków. W poprzednim państwie, zwanym SimCity, nie musiał się o to martwić. Technologia była tam tak zaawansowana, że wszystko dochodziło samo, jednak burmistrz przebolał to i nauczył się techniki doprowadzania prądu i wody. Następnym, czym musiał się zająć było utworzenie stref. Utworzyć musiał trzy strefy – mieszkaniową, komercyjną i industrialną. Jego miasto rozszerzało się z dnia na dzień. Z osady powstała wieś, potem małe miasto, a następnie metropolia. New Glock ją zwano.
Zarządzenie miastem
Burmistrz wspominał, że najwięcej problemów miał z korkami. Jakkolwiek postawiłby drogę, w niektórych miejscach korki były kilkudziesięcio metrowe. Glock jest jednak człowiekiem, który zawsze znajdzie rozwiązanie problemu i tutaj stało się podobnie – wybudował tyle dziwnych dróg, że w końcu tych korków nie było. No, może, prawie zawsze. Czasem, jednak problemy były na tyle wkurzające, że nie mógł się z nimi uporać. Dla przykładu na chociażby sześciopasmowej drodze, kierowcy zachowywali się jak idioci, którzy nie umieli ustawić się na drugim pasie. Glock wspominał, że niejednokrotnie doprowadzało go to do szewskiej pasji. Zauważył bowiem, że nauczenie mieszkańców zasad ruchu drogowego było nie lada wyzwaniem.
Martwić się również musiał o zadowolenie mieszkańców. Poza wprowadzaniem i rozbudową służb zdrowia, policji czy straży pożarnej, musiał również zająć się zmarłymi. Była to dla niego kolejna nowość, ponieważ w państwie Simów nie musiał się o to martwić. Glock poradził sobie i z tym. Zająć się musiał również szkołami, ale to nie było dla niego problemem. Wspomina, że musiał tworzyć bardzo dużo parków, aby jego miasto było zadowolone. Nie musiał się martwić o pieniądze – o nie było mu bardzo łatwo. Mieszkańcy bowiem wprowadzali się do jego miasta codziennie, a firmy i sklepy walczyły o każde wolne miejsce w tym mieście, więc burmistrz mógł sobie pozwolić na zwiększenie podatków. Cokolwiek by nie wybudował, pieniądze na plusie miałby cały czas! Czasem go to denerwowało. Mówił, że tęskni za czasami, gdy musiał wyłączać różne usługi, aby jego miasto nie zbankrutowało.
New Glock miało jednak swoje problemy, a głównym z nich był wywóz śmieci. Musiał on utworzyć naprawdę mnóstwo wysypisk, aby jego mieszkańcy nie skarżyli się na to, że brudy walają się po ulicach. To była rzecz, która niejednokrotnie doprowadzała do opuszczania miasta przez wiele osób.
Ćwierkacz
Burmistrz chwalił sobie nowy sposób komunikacji mieszkańców – tzw. ćwierkacza. Jest to program tworzony na zasadzie Twittera, dzięki któremu mieszkańcy informują nas o swoich wrażeniach. To dzięki niemu, burmistrz dowiaduje się, czy jego ludzie są zadowoleni, czy nie. Burmistrz bardzo go polubił!
Społeczność
Skarżył się również na nudę. Brakuje mu katastrof. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, Glock uwielbia katastrofy. W Skylines narzekać można na nudę. Nic takiego się nie dzieje, przez co burmistrz niejednokrotnie zastanawiał się co robić. Dobrze, że jednak w tym państwie są ludzie niezwiązani z rządem, którzy próbują swoimi działaniami stworzyć coś więcej (czyt. moderzy). Tworzą oni bowiem nowe tereny pod rozbudowę, budynki, a także po prostu bawią się możliwościami państwa dodając do niego nowe „ficzery”. Burmistrz bardzo ich za to polubił! Raz nawet próbował stworzyć swoją mapę, a efekt ten możecie podziwiać tutaj. Jest to proste i jeśli burmistrz sobie z tym poradził, to chyba każdy da sobie radę.
Grafika i optymalizacja
Ci, co byli w mieście chwalili je za wygląd. Zadbano o to, żeby miasta wyglądały pięknie. Niejednokrotnie burmistrz przechodził po mieście jedynie w celu podziwiania budynków, mieszkańców bawiących się na placu czy po prostu panoramy miasta. Narzekał jednak na optymalizację miasta, czyli to jak ono działało na jego komputerze. Wiedzieć bowiem musicie, że burmistrz wszystko kontrolował ze swojego komputera w jego pokoju, a tam nie wszystko działało tak jak należy. Wielokrotnie narzekał na spadki klatek na sekundę i nawet kiedy obniżał ustawienia graficzne do najniższych, to ilość klatek nie zwiększała się. Coś jednak trzeba przeboleć aby miasto wyglądało tak ładnie.
Podsumowanie
Zbliżamy się do końca opowieści o Glocku, wielkim burmistrzu, który budował metropolie. O burmistrzu, który pokochał Cities Skylines. O burmistrzu, który z pewnością musiał poświęcić wiele godzin na rozbudowę swoich miast i z pewnością tego nie pożałuje. Kto wie, może to nie są jego ostatnie słowa? Może kiedyś burmistrz Glock powróci?