JAKOŚĆ WYKONANIA I DESIGN
Klawiatura zapakowana jest w prostokątne, czarne pudełko zapełnione danymi technicznymi i zdjęciami przedmiotu. W nim znajdziemy standardowy zestaw startowy Razera, na który składają się dwie naklejki, list gratulacyjny i instrukcja obsługi, oraz oczywiście sama klawiatura.
Po wyjęciu odświeżonej „czarnej wdowy”, w oczy najbardziej rzuca się wysokość klawiszy. Są bardzo, bardzo wysokie. Nie znaczy to, że zmieniła się sama ich budowa – tajemnica tkwi bowiem w konstrukcji całej klawiatury. Całkowicie usunięto jej górną osłonę, tym samym odsłaniając wewnętrzną, metalową konstrukcję. Cięcie kosztów po całości! A tak na poważnie, jest to dosyć ważny zabieg, który z pewnością nie każdemu musi się spodobać. Uzyskany efekt jest na pewno zaskakujący i oryginalny. Czy wpłynęło to jednak pozytywnie na wygląd klawiatury? Dyskusyjna kwestia. Mnie się podoba, innym nie musi.
Warto zwrócić uwagę także na fakt, że wraz z usunięciem górnej osłony zniknęła odblaskowa powłoka, która świetnie potęgowała efekt podświetlenia, choćby w recenzowanej wcześniej klawiaturze BlackWidow Ultimate 2016. To na pewno należy zaliczyć do minusów.
Fani prostoty i bezlitosnego minimalizmu będą zachwyceni. Wystające nad metalową konstrukcję przełączniki Razera są doskonale widoczne. Pokuszę się o stwierdzenie, że design tej klawiatury jest surowy i ostry, ale być może to tylko moje złudne wrażenie? Z całą pewnością Razerowi udało się mnie (i zapewne nie tylko mnie) zaintrygować taką, a nie inną konstrukcją urządzenia. Brawa za to, ponieważ nie jest to łatwe, zwłaszcza teraz, kiedy na rynek trafiają przeróżne klawiatury o wyglądzie rodem z kosmosu.
Na boku urządzenia niestety nie znajdziemy złącz audio czy choćby USB. Nie najlepsze posunięcie, zwłaszcza że mamy do czynienia z produktem klasy premium. Na szczęście na tym rozczarowania się skończyły.
Kabel ma długość ponad dwóch metrów, jest opleciony i zakończony pozłacanym wtykiem. Dodatkowo na spodzie klawiatury znajdują się prowadnice na przewód, dzięki czemu możemy go „wyprowadzić” z lewej lub z prawej strony. Bardzo przydatna opcja, która wielu osobom może pomóc w optymalnym ustawieniu klawiatury. Dzięki gumowym podkładkom urządzenie nie przesuwa się i zachowuje stabilną pozycję niezależnie od nacisku czy gwałtownych ruchów. Nie zabrakło również nóżek, dzięki którym podniesiemy naszego Razera dużo wyżej, znacznie zwiększając tym samym kąt nachylenia klawiszy do podłoża.
Podstawka pod nadgarstki właściwie nie istnieje, ponieważ trudno nią nazwać dwa centymetry metalu o sporym nachyleniu. Dzięki temu udało się zachować kompaktowe rozmiary klawiatury – ma ona jedynie 15 cm szerokości. Brak podstawki z prawdziwego zdarzenia może być dla niektórych problemem nie do przejścia i trzeba o tym pamiętać. W tej sprawie wiele zależy od przyzwyczajenia i dlatego nie jestem w stanie wydać jednoznacznej opinii czy to dobrze, czy nie, że zdecydowano się na takie rozwiązanie techniczne w tej kwestii.
Metalowa konstrukcja nie zbiera zbyt wielu odcisków palców i nie jest podatna na zarysowania. Niestety chętnie przesiaduje na niej wszędobylski kurz, jednak jego pozbycie się nie należy do trudnych zadań. Klawisze wykonane z błyszczącego tworzywa sztucznego da się naznaczyć odciskami palców i to całkiem konkretnie. Wciąż czekam na materiał, który będzie całkowicie eliminował ten drobny mankament. Na szczęście da się to przeboleć. Wszak co bardziej zaawansowani użytkownicy rzadko spoglądają w klawiaturę.
BlackWidow X Chroma wykonana jest w nienaganny sposób, do czego Razer nas już przyzwyczaił. Metalowa, matowa konstrukcja jest odpowiednio ciężka, ale nie można powiedzieć, by wyglądała na toporną. Klawiatura jest prosta do bólu, co jednym może się bardzo spodobać, a innym wcale. Razerowi widocznie spodobało się cięcie kosztów, bo pozbawił nas złącz USB oraz audio, co w produkcie tej klasy jest nie do przyjęcia.
Czy podświetlenie Chroma poprawi tę sytuację? Odpowiedź w dalszej części tekstu.