Dying Light premierę miało w styczniu, jednak do gry udało mi się dobrać dopiero teraz. Gra od premiery jest stale aktualizowana, a kolejne zmiany, na czele z dodatkiem The Following, nadchodzą. Czy gatunek, który, wydawałoby się, już wyczerpał nowe pomysły, miał miejsce na coś nowego? Dziś przyglądamy się grze Dying Light.
Słowem wstępu
Pamiętacie Dead Island? Pewnie tak. Obie gry łączy fakt, że mają wspólnego producenta – nasze rodzime studio Techland. Obie gry są wariacją na temat apokalipsy zombie, ale w sumie na tym podobieństwa się kończą – Dying Light wprawdzie postrzegany był jako duchowy spadkobi
Fabuła
W grze trafiamy do objętego kwarantanną Harranu i wcielamy się w Kyle’a Crane’a – agenta GRE (Globalny Resort Epidemiologiczny), którego zadaniem jest przechwycenie danych zagrabionych przez lokalnego watażkę – Raisa. Z początku nie wiemy, co znajduje się w tych dokumentach, jednak wiemy, że stanowią one jeszcze większe zagrożenie, niż wirus przemieniający ludzi w nieumarłych. Niestety, fabule wiele brakuje, aby nazwać ją arcydziełem. Bardziej pasuje tu określenie „kino akcji klasy B”. I nie chodzi tu o sam pomysł, bo chociaż jest prosty i często przewidywalny, to uważam, że jest interesujący. Skąd więc te słowa krytyki? Większość zadań to bardzo prosty schemat: idź gdzieś -> porozmawiaj z kimś -> idź gdzieś -> zrób coś -> wróć. Często też coś idzie nie po naszej myśli i dochodzi do jakiegoś wypadku, któremu musimy zaradzić. A to w budynku, do którego mieliśmy się dostać jest pełno zombie, a to naszego kolegę gonią zombie, a to przed budynkiem jest pełno zombie, a to kogoś złapali ludzie Raisa i musimy temu zaradzić itd. Nie przypominam sobie ani jednego questa, który zrobiłby na mnie duże wrażenie. W grze jednak dostępnych jest również bardzo dużo zadań pobocznych. O ile niektóre z nich to proste: idź -> weź coś/zrób coś -> wróć, to zdarzają się perełki, jak chociażby genialne zadanie ze znalezionym dzieckiem. Nie chcę Wam spoilerować, ale na pewno zrobi na Was wrażenie. Jeśli mieszacie zadania główne z zadaniami wątku pobocznego, to wydaje się, że ta monotonia nie będzie Wam przeszkadzać. Aktywności pobocznych jest mnóstwo i raczej nie będziecie się nudzić. Zdarzają się też aktywności losowe, chociaż zazwyczaj ograniczają się do tego, że ktoś został zaatakowany i możemy mu pomóc. Ciekawiej wyglądają zloty, czyli wysłane przez ludzi z zewnątrz skrzynki zawierające bronie i leki. Zadaniem gracza jest więc dostanie się do nich, zanim dobierze się do nich ktoś inny i zabranie zawartości. Jeśli nie zdążymy, to możemy jeszcze przyłapać wroga na przeszukiwaniu skrzynek. Na początku gry lepiej jednak już sobie to odpuścić, niż próbować ją odbić. Jeśli jednak postanowimy ją odbić, to zawartość musimy zanieść do kwatermistrza, który nam za wszystko zapłaci. Znajdziemy też wiele wyzwań. O tych związanych z parkourem napiszę poniżej, teraz skupię się na tych związanych z walką. Na mapie pojawiają się różne miejsca, w których możemy poćwiczyć nasze umiejętności walki. Dla przykładu podam postać reżysera, który chce nagrać świetne sceny walki i zatrudnia Kyle’a jako aktora. Dostaje on broń i musi zdjąć określoną ilość zombiaków w określonym czasie. Inne polegają chociażby na cichej eliminacji zombiaków.